Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I owszem, niech pani poda — odrzekłem pospiesznie.
— Przepraszam pana dobrodzieja, że tak późno — tłumaczyła się gospodyni — ale przy takim rozgardyaszu...
Nie skończywszy zdania, podreptała do kuchni. Za chwilę zjawiła się z obrusem i sztućcami w ręku, dziewka niosła za nią wazę, nakrytą kilkoma talerzami.
— Jak tam nasz chory? — spytałem.
— Jednakowo — odrzekła smutnym głosem. — Leży biedaczek, jak dzieciątko, modli się tylko i widać, że nie lubi, aby wchodzić do pokoju. Byłam tam jednak dwa razy. Zimny pot go oblewa; obcierałam mu czoło, pot taki chłodny, jak rosa poranna.
— A męża pani z księdzem nie widać? — pytałem dalej.
— Nie. Pewno nie zastał dobrodzieja w domu, bo jużby powinni być. Zawsze to tylko mila drogi, choć bardzo brzydkiej. Ot, kłopot nam ksiądz brat zrobił, — utyskiwała leśniczyna — ale cóż robić, zawsze to chrześciański uczynek.
Z wilczą żarłocznością sprzątnąłem talerz rosołu i jakąś pieczeń, przyniesione mi przez Nowakową, ale ani to arcyrealne zajęcie, ani bezprzestanne gawędzenie leśniczyny, nie zdołały sprowadzić mnie odrazu do świata rzeczywistego; ustawicznie majaczyły przed oczyma mej wyobraźni obrazy i ludzie, opisywani w tylko co przeczytanym pamiętniku, a pośród tych widziadeł snuła się ascetyczna postać księdza Jana; promienie jakieś biły od jego pięknej głowy, ręce miał w górę wzniesione, jak do błogosławieństwa, a tłumy grzeszników korzyły się przed nim, padając na kolana i głośno spowiadając się z grzechów żywota.
— Jadą! jadą! — zawołała nagle leśniczyna. Ot tam na pierwszym jeszcze zakręcie —mówiła — wskazując mi palcem. — Tak, to mój Nowak i ksiądz Onufry.
W rzeczy samej przy pomocy szkieł dojrzałem w oddaleniu kilku kilometrów dwóch jeźdźców; pomimo drogi, wijącej się przykro ponad przepaścią, jechali jeden za drugim bardzo pośpiesznym truchtem, kłusem prawie. Gdy znaleźli się w miejscu