Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oprócz ojca Anastazego i kilku jego towarzyszy, nie widywałem więcej nikogo z rodaków; ludzi świeckich, przybywających do Rzymu dla przyjemności nie szukałem, tem bardziej oni nie szukali mnie, nie wiedzieli nawet prawdopodobnie, że w murach klasztornych jest kilku młodych Rosyan, sposobiących się na duchownych katolickich; gdyby domyślali się tego, to może z samej ciekawości byliby nas odwiedzali.
Przypadek jednak zdarzył, że zetknąłem się jeszcze raz z rodakami, i to z osobami, które największy wpływ na koleje mego życia wywarły.
Pewnego wiosennego poranku, w ciągu czwartego już roku moich studyów teologicznych, wraz z kilku kolegami pod przewodnictwem nauczyciela archeologii wybrałem się do pewnego, starożytnego, na dalekiem przedmieściu leżącego kościółka, w celu oglądnięcia znajdujących się tam płyt grobowych, pochodzących z VI jeszcze wieku naszej ery. Ażeby dostać się do owego kościółka, położonego na stromym pagórku, potrzeba było przejść kilkadziesiąt schodów.
Wchodząc na schody, spostrzegłem, że powóz jakiś czekał na ulicy przed samemi schodami. Nic w tem zresztą nie było niezwykłego; tłumy turystów odwiedzają bezprzestannie wieczne miasto; zabłądził widać ktoś z nich i tu, dla obejrzenia owych płyt grobowych.
Gdym wszedł na schody, doleciały nagle do mego ucha dźwięki rosyjskiej głośnej rozmowy; podniósłem oczy i ujrzałem na kilka kroków przedemną w górze Annę Piotrównę i Werbenowa. Ona śmiała się swobodnie; on, trzymając ją za rękę, dopomagał jej zejść ze stromych wschodów. Zauważyłem dokładnie, że jego wzrok obejmował namiętnem spojrzeniem jej piękną twarz i bujną kibić.
— Gdzie książę? gdzie mój mąż? — doleciało teraz wyraźnie do moich uszu zapytanie pięknej pani.
— Wasz mąż, droga księżno, ociężał niemożliwie — odpowiedział dawny mój kolega, śmiejąc się swym zwykłym