Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na drugi dzień po moim przyjeździe nadjechali Staś i Kazio. Ucieszyłem się nimi bardzo, i rozmowy, dysputy i dawne wspomnienia koleżeństwa z czasu nauk w gimnazyum, sprawiły, że zapomniałem trochę o mej »macosze« i nie tak męczyło mnie oczekiwanie przyjazdu Barchatenskich. Kazio i Staś studyowali medycynę w Petersburgu i tak zajęci byli swą nauką, że o niczem prawie nie umieli mówić, tylko o niej i zawsze o niej. Po dwóch dniach byłem zmuszony im powiedzieć, że są w stanie zamęczyć mnie na śmierć swą medycyną.
Pamiętam, było to w piątek.
Ledwie się przebudziłem ze snu około dziewiątej godziny — noc bowiem prawie całą przepędziłem na spacerach i dysputach studenckich z kolegami — usłyszałem w przedpokoju głos Józefowej, sprzeczającej się ze starym kozakiem Siańkiem. Wreszcie pomimo protestów służbistego kozaka, drzwi się otworzyły i Józefowa promieniejąca radością wpadła do mego pokoju.
— Przyjechali, paniczu mój złoty! Przyjechali! — wołała, a była tak rozgorączkowana, że nawet drzwi za sobą nie zamknęła.
Jednym susem wyskoczyłem z łóżka i zapytałem porywczo:
— Kiedy?
— Dziś rano! dziś przed pół godziną; powozy dziś chodziły do dworca na ranny pociąg. Zdaje się, że jest z nimi i brat, bo jakiś oficer, jak słońce jasny, jechał z nimi.
Zacząłem biegać po pokoju, sam nie wiedząc, co mam wpierw robić. Z wielkiej radości i wzruszenia obłęd mnie jakiś chwytać zaczynał. Śpiewałem, kręciłem się w kółko i dobry kawał czasu upłynął, zanim zabrałem się do ubierania.
W pierwszej chwili chciałem lecieć natychmiast do zamku: witać ją. Później przyszło mi na myśl, że to byłoby niegrzecznie, nieprzyzwoicie.
— Zmęczona po tak długiej i nużącej drodze — myślałem — pójdę wieczorem.