Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wezmę, a jeżeli twemu zięciowi można co pomódz, to i bez tej grzeczności pomogę — zrozumiałeś pan?
— Nu, zrozumiał... ale zawsze — plótł niezrozumiale żyd — zawsze coby to panu szkodziło, dla pamięci ta grzeczność; nu, jak pan już tak sobie życzy, to ja wezmę od jasnego pana tylko kupiecki procent jeden na miesiąc, ale proszę jemu za mego zięcia mówić, co ja jest pański przyjaciel, a on, Wolko, mój zięć, moje dziecko.
— Powiedziałem panu, rób pan jak chcesz, ja i tak większego procentu-bym nie zapłacił, bo u Weinbauma na taki procent zawsze pieniądze dostanę. Masz pan przy sobie papier wekslowy?
— Mam — odparł, podając mi pieniądze i zmięty blankiet wekslowy — żeby tylko jaśnie pan nie zapomniał, Wolko się nazywa.
Nie odpowiedziałem na tę uwagę zastosowaną do mej pamięci; milcząc, usiadłem do załatwiania tyle razy w życiu powtarzanej formalności.
Za chwilę weksel był gotów. Wyprawiłem żyda, który przed wyjściem potrafił wetknąć mi jeszcze w rękę kartkę z zapisanem imieniem i nazwiskiem swego zięcia. Popatrzyłem na zegarek — była czwarta; pobiegłem więc pospiesznie do notaryusza, żeby pieniądze dla banku złożyć, bank bowiem był już o tej porze zamknięty, a weksel do notaryusza, do protestu odesłany.
Załatwiwszy tę sprawę przed piątą, w swobodniejszem usposobieniu udałem się do restauracyi dla spotkania się z Rokitynem.


∗             ∗

W przedsionku restauracyi oczekiwał mnie służący, który z niezwykłą czołobitnością oświadczył mi, że pan policmajster czeka już na mnie w osobnym gabinecie. Wszedłem.