Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przeciwne obozy w jednę gromadę i z krzykiem i hałasem spuszczaliśmy się z otaczających miasteczko pagórków na dno jaru, ku rzece.
Z nadejściem wiosny zabawy nasze przeniosły się do obszernego i bardzo zacienionego ogrodu doktora. W tym to ogrodzie doświadczyłem wrażenia, które na długi czas rzuciło cień na moją ówczesną wesołość i stało się przyczyną długich i przykrych rozmyślań.
Pewnego razu przyszedłszy do Stasia na zabawę, zastałem przed gankiem doktora piękny powóz, zaprzężony czwórką ślicznych, rasowych koni; przestraszony tym widokiem już miałem zamiar wrócić do domu, gdy Staś, ujrzawszy mnie wybiegł do mnie, chwycił za rękę i przemocą wprowadził do ogrodu.
Tam zastałem dwoje dzieci: chłopczyka mniej więcej w moim wieku i młodszą o parę lat dziewczynkę.
— A widzicie — wołał z tryumfem małoletni gospodarz do swych gości — prowadzę wam naszego czerkiesa!
Dzieci stały przestraszone trochę i milczące. Po chwili dopiero chłopczyk zbliżył się do mnie nieśmiało i zapytał:
— Czem jest twój ojciec?
Mirowym — odrzekł za mnie ktoś.
— Pfe! Pfe! — krzyknęła niespodzianie dziewczynka, zakrywając twarz drobnemi rączkami i odwracając się. — Ja nie chcę Moskala! Moskal szkaradny! Moskal zły!
W tej chwili krew zbiegła mi do serca, uczułem tam ból przykry i coś w rodzaju gniewu i oburzenia. Nie wiem, jakby się ta scena skończyła, gdyby nie nadejście rodziców panienki, zwabionych rozpaczliwem wołaniem dziecka. Rozpoczęła się indagacja. Doktor opowiedział swym gościom moją krótką historyę, po wysłuchaniu której piękna pani uścisnęła mnie i czułe pocałowała mnie w czoło.
— Biedne, biedne dziecko! — szepnęła kilka razy.
Pamiętam, że głos jej tak mnie rozczulił, iż wybuchnąłem gwałtownem łkaniem i z chorobliwą jakąś czułością całowałem jej białą i piękną rękę.