Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —

bo pogródki zepsuć, ale nie przyda jej się to na wiele, przyjdą majstrowie, robotnicy, groblę naprawią i znów wodę do kół obracania zapędzą... Tak to jest: woda siłę ma, a człowiek rozum; zaś jak rozum zacznie z siłą wojować, to najczęściej zrobi z nią, co tylko zechce...
Można się o tym w pierwszym lepszym młynie, a choćby i w wiatraku przekonać.
Za polami, za łąkami, za stawem, widać zdaleka lasy; wznoszą się one niby wielkie ściany, niby ogrodzenie tego szerokiego okręgu, który ludzkie oko widzeniem swojem obejmuje.
Jak się letnią porą do onej Przytuchy wjeżdżało, to chałup mało co widzieć było można, tak się w ogródkach chowały; tylko tu i owdzie dym, co się białawym słupkiem w górę wzbijał, zdradzał, że tu są ludzkie siedziby.
Było w onej wiosce chałup z górą trzydzieści; gospodarze siedzieli w niej nie bogacze, ale też i nie biedni; jeden tylko górował nad wszystkimi majątkiem, gdyż po rodzicach swojego czasu sporo pieniędzy dostał i na handle się puszczał, — dość że dorobił się i piękny kawałek gruntu przykupił.
On miał najporządniejsze w całej wsi domostwo, nowe, własnego stawiania, największą stodołę i oborę, najwięcej bydła. Trzymał parę pięknie wy-