Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



II.

G
Gdy przyjechali do Ogonowa, było już blisko południe i jarmark jaknajlepszy. Moc ludzi, fur, koni, trzody, bydła, a żydów aż czarno.
Na rynku rozsiedli się różni rzemieślnicy z towarem: bednarze, stolarze, blacharze, szewcy, tandeciarze z odzieniem, czapnicy, kożusznicy, faryniarze z okrasą, żydówki z jabłkami i obwarzankami; dalej znów cudak jakiś przed budą płócienną stał, trąbił na trąbie, walił w bęben i wołał na ludzi, aby szli nadzwyczajne sztuki oglądać. Obiecywał, że będzie noże łykał, rozpalone żelazo jadł i dziwne osobliwości pokazywał. Drugi znowuż, na drewnianej budzie, na dachu, jeszcze cudaczniej ubrany, na rękach chodził, na głowie stawał, wyłamywał się dziwacznie i do środka budy zapraszał, obiecując, że pokaże takie rzeczy, jakich jeszcze świat nie widział. Mówił, że czego Paryż nie zna, Londyn nie zna, to Ogonów pozna, jako że jest miasto porządne, choć od tamtych trochę mniejsze.