Przejdź do zawartości

Strona:PL K.F. Pasternak - Mayster Bartłomiey.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ty? W imie Oyca i Syna — odstępując na kilka kroków zawołał Bartłomiej — człowiecze — co plecisz? czyli co twój język wyrzekł, albo, coś powiedział??
Poglądali oba na siebie — Majster osłupiały z podziwienia, Rupert z ironicznym uśmiechem, który twarz jego, tak obrzydliwą uczynił, że kto inny, mniej do niej przywykły jak Bartłomiej, byłby uciekł za kraj świata, ale Majster wspomniał że Rupert napomknął cóś o złocie.
— Hm! rzekł, juściżby to dobrze było zarobić tak wiele złota — ale?