Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




VI.

Frydecki był wesoły do niepoznania, gadatliwy jak kobieta, rozfiglowany jak wyrostek na wakacyach, ale mimo to nie zdołał rozproszyć mojej zadumy. Flora nie ukazywała się długo, a gdy weszła nareszcie, siadła w milczeniu do stołu. Wyraz twarzy jej był spokojny, ale bladła i czerwieniła się ustawicznie i nieustannie popijała wodę mikroskopijnemi łykami. Jadła prawdę nie tknęła. Za to Frydecki napełniał bez przerwy swój talerz i mój prawdziwemi lawinami wszelkich potraw, i wziął sobie nietylko mnie, lecz i samą Florę za cel niedelikatnych, a nawet przykrych aluzyj do przyszłego naszego związku.