Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
75
Na pograniczu obcych światów

com ci przed chwilą odkrył, nie przeszło od czasu, gdym z tajemnicy ojcu twemu się zwierzył, przez moje usta, choć świadomość nieszczęścia przez całe życie, jak góra, duszę i ciało mi gniotła i na proch miażdżyła. Niedziw tedy, że długo tłumione uczucie, niby rwący, groblami wstrzymywany potok, na okamgnienie mię porwało. Jak widzisz, opanowałem się znowu.
Wstał i zaczął chodzić wielkiemi krokami po pokoju, a ja czekałem w milczeniu, aż znowu przemówi. Stało się to po kilku minutach.
— Matka Flory była piękna, cudownie piękna! — jął opowiadać głuchym głosem, w którym uciszające się wzburzenie tu i owdzie jeszcze czuć się dawało. — Ojciec twój kochał ją dawno przedtem, zanim ja ją poznałem. Prosił o jej rękę, a ona z błahego odrzuciła go kaprysu. Ojciec twój wyjechał z Czech w długą podróż po świecie, a powróciwszy, ożenił się; zawarł związek, który ludzie nazywają małżeństwem z rozumu. Tymczasem ja poznałem się później z dziewczęciem, które przyjaciela mego tak nieuleczal-