Przejdź do zawartości

Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
23
Na pograniczu obcych światów

padkiem o najpierwszego z czcigodnych tych mężów, starca w pudrowanej peruce, uśmiechającego się tak rozkosznie do pełnej róży, którą w ręku trzymał. Matka rumieniła się, bo ten właściwy założyciel naszej sławy, był kiedyś piwowarem, i podniósł dopiero pracą i zabiegliwością swą upadły dobrobyt naszej rodziny. Za to spoglądała matka z zachwytem na jego syna, mego dziadka, bo ten, doszedłszy do wysokiego w wojsku stanowiska, pozyskał wreszcie znowu dla rodziny swej dyplom szlachecki, który przedtem mocno podawano w wątpliwość. To też matka błogosławiła go, wstając i kładąc się spać, za wielki czyn, że proste nazwisko nasze „Łoszan,“ ozdobił znowu dumną sławą, która symbolicznie ześrodkowuje się w małej literce „z“[1], tak gorąco pożądanej i za naszych podobno — demokratycznych czasów. Na pamiątkę tego przesławnego męża postanowiła matka, że najstarszy syn w naszym rodzie ma zawsze

  1. Odpowiadającej francuzkiemu de. (Przyp. tłóm )