Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
247
Na pograniczu obcych światów

nie jest moje miejsce... Wybieram grzech.. Wracam ku ziemi!
— A cóż ciągnie cię tu, na tym smutnym globie naszym, pełnym cierpień, nędzy i łez?
— Tęsknota nieukojona, niepojęta nawet dla dojrzalszego mego ducha, który próby przeszedł najróżniejsze. Czyż nie zdarzało ci się widzieć ludzi przelewających gorzkie łzy w lśniących od złota pałacach, klnących swą dolę i marzących we dnie i w nocy o nawpół zburzonej chatynce, rozpadającej się gdzieś w wilgotnym cieniu leśnym? Gdy pamięć mi wróciła, gdy przebiegłam okiem cały długi szereg różnych bytowań, rozbłysła we mnie miłość dla mrocznego tego padołu, i wszystka świetność pozostałych światów zbladła i przygasła mi nagle. Gdy istoty półboskiej wzniosłości wołały mnie bym z niemi ku olśniewającym wzbiła się wyżynom, ja uczułam tęsknotę za istotą inną, uczułam miłość namiętną dla duszy ludzkiej, to jest dla istności, która przecież nienawiścią tylko dręczyła mnie zawsze. Ujrzałam wtedy litośne współczucie, jawiące się na twarzach owych tworów czyst-