Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
173
Na pograniczu obcych światów

rym oznajmiał mi, że rękopis mego ojca w pewnych znajduje się rękach. Uspokoiło mnie to bardzo, bo myślałem nieraz z przykrością i niechęcią o mogącej nadejść potrzebie narażenia pomysłów ojcowskich na urągowisko nieczułego i bezmyślnego tłumu.
Florę śmierć Frydeckiego wzruszyła głęboko, ale smutek jej nie trwał długo, bo niebo szczodrze wynagrodziło ją za stratę niełaskawego ojca: w piękny dzień, gdy modrozłote powietrze dzwoniło całe ptasiemi świegoty i tchnęło wonią całego morza kwiatów, porodziła Flora synka mego.
— Tak złożyłam was niegdyś, panie, w objęcia ojca waszego — rzekła ze wzruszeniem Klara, kładąc mi na rękach dzieciątko Flory. — Niechaj Bóg błogosławi dziecku, matce i panu.
Bez słów zapatrzyłem się w drobną twarzyczkę. Dziecina leżała cicho, niby kwiat białej lilii na sennych wodach, ale po chwili zaczęła słabo kwilić, i przysunąłem się szybko do łóżka Flory, która niespokojnie ku mnie się oglądała. Wzięła dziecko na ręce, pochy-