Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
169
Na pograniczu obcych światów

„Uniosłam się wczoraj zanadto, przebacz m i wzburzenie me... jak ja ci przebaczam... Piszę dlatego, że chcę cię bardzo a bardzo prosić, abyś ani słówkiem nie wzmiankował już o tem, co zaszło między nami. Będę się starała zapomnieć o wszystkiem.”
Nie pozostawało nic innego, jak posłuchać. Ton, który od owego dnia zapanował między nami, był wprawdzie mniej drażliwy niż dawniej, ale o jakiem bądź zbliżeniu nie było co już myśleć.
Flora uznawała z wdzięcznością łaskawsze i zgodniejsze moje z nią postępowanie, nie spłoszyło to wszakże cienia obcości, który teraz rozpostarł się między nami. Trwożnie wprost unikaliśmy jedno drugiego, baliśmy się prawie samotności we dwoje, i byliśmy teraz rzeczywiście mało kiedy sami. Zaraz nazajutrz po fatalnem owem zajściu, przy pierwszem spotkaniu na obiedzie w wielkiej sali, Flora, zasiadłszy ze spuszczonemi oczyma i bladą twarzą na dawnem miejscu pod obrazem matki, zauważyła w krótkich słowach, że stara klucznica nasza wydaje jej się osobą