Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
156
Na pograniczu obcych światów.

i ona z pewnym trudem cel swój osiągnie, nie jak owo dziecko, które się od nas gwoli lalce odwraca, a które my jednak z otwartemi objęciami i z najradośniejszym witamy uśmiechem, gdy nabawiwszy się lalką, dla nowej zabawy o nas sobie na chwilę przypomni.
— Jeżeli twarz moja wydaje ci się chmurną — rzekłem wymijająco, wciąż jeszcze zatopiony w tych rozmyślaniach — jest-to tylko odblask myśli, jakie mię pochłaniają, ilekroć zagłębię się w księgach przepełniających bibliotekę ojcowską.
— Chciałabym, abyś tam nie chodził, abyś dzieł tych nie czytał! — odezwała się nieśmiało.
— Taki to już los, miła Floro, że my dwoje co do wyboru książek do czytania nigdy się nie zgodzimy — zaśmiałem się. — Ja powiedziałem ci już nieraz, co sądzę o ulubionej twej lekturze. Czy nie chciałabyś może wyznać mi wzajemnie, co ci się w moich studyach nie podoba?
— Nie wiem. Toć nie wiem nawet z pewnością, czem się właściwie zajmujesz — wes-