Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
8
Na pograniczu obcych światów.

Wszyscy umilkli. Konstantyn drżał widocznie.
— O czem mówiliście? — pytali przyjaciele ze wszystkich stron.
— Co panu prorokował? — śmieli się niektórzy.
— Wierzysz pan w takie bajki? — pytali poważnie inni.
— Licha tam! — rzuciłem wesoło, powtórzywszy im jego słowa. — Poważam bardzo przyjaciela Henry’ego, ale jego second sight wydaje mi się jednak śmiesznym tylko zabobonem, który mi ani źdźbła nie imponuje Ale późno już — trzeba mi iść do domu.
Nie poszedłem wszakże do domu, chodziłem długo po ulicach, aż przypadkiem znalazłem się znów na miejscu, kędy Grek był mię spotkał.
Bulwary wypróżniły się tymczasem i gwar wielkomiejski jął milknąć zwolna; za to zapanował czar nocy księżycowej na zacichłych ulicach.
Sennie spoglądało ciemno-modre niebo ze swymi tysiącami drobnych migotliwych pun-