Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
142
Na pograniczu obcych światów.

„Ciemnością jest życie nasze, a prawda — gwiazdą przewodniczką. Otrząsamy ciemność jako proch ziemski i tęsknimy do światła onej gwiazdy, ku której serce nas popycha. Ale droga do świątyni jasnego światła prawdy daleka je st i przepaści pełna... I ja byłem pątnikiem z krwawemi nogami, poranionemi na ostrych cierniach znojnej, ciężkiej pielgrzymki. Zabłąkałem się na manowcach, i płacz duszy palił mnie, jako ogień, gdym się znalazł w mroku otchłani. Macałem rękoma w ciemnościach i szukałem wyjścia z matni obłędnej. I znalazłem korytarz ciągnący się w zmroku widmowym, i pośpieszyłem nim, nie zwróciwszy uwagi, że w dół nie w górę prowadzi, bo myśl moją zajęły całkowicie sfinksy bazaltowe, rozstawione po obu bokach korytarza i spoglądające na mnie zagadkowemi oczami z tajemniczym jakimś uśmiechem. Pytałem ich, czem jestem, dokąd idę — ale zostały nieme i teraz dopiero spostrzegłem, jak a groza z nich bije, i puściłem się z szybkością wiatru. Dopiero u końca korytarza wstrzymały się me kroki,