Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
4
Na pograniczu obcych światów.

— Oh, bynajmniej, zaledwie kilka kroków ztąd; jestem oczarowany, piękna Agar grała, a Mélingue...
— Ach, tak? — przerwałem mu — nie zazdroszczę panu tego na płótnie grubo nasmarowanego raju i tego Olimpu w dymach kopcących lamp.
Ale tymczasem pozazdrościłem mu na chwilę jego szczęśliwej niefrasobliwości i wesela niestraconych jeszcze ułud. Zamyśliłem się mimowoli. Grek milczał także, zdumiony zapewne cierpkością tonu, jakim mówiłem.
— Dokąd pana droga prowadzi — spytał po chwili, znowu z tym jasnym uśmiechem na pięknie zarysowanych ustach.
— Nigdzie. Chodzę bez celu, jak każdy inny.
— W takim razie, miły synu północy — zaśmiał się Grek — chciej mi oddać rolę przewodnika.
— A dokąd chcesz mnie pan zaciągnąć?
— Niedaleko, choćby na bulwar Poissonière, do czekoladnika, wiesz pan, do tego, gdzieśmy się tak często schadzali. Dałem się przed