Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
102
Na pograniczu obcych światów.

ich rubinów — odpowiedziała. — Żądałeś sam, aby ceremonia odbyła się bez wszelkich zbytków i okazałości. Co do welonu, jest to jedyna pamiątka po mojej matce. Ufam, że pozwolisz mi w tem postąpić według mej woli? We wszystkiem innem posłuchałam cię bez oporu.
— Dzięki! Rób, jak ci się spodoba. Widzę, że będziesz wzorem żony. Ale dlaczego płakałaś?
— W tem zapomniałam posłuchać twego żądania — uśmiechnęła się smutnie. — Kazałeś mi być spokojną, rozumną i trzeźwą według twego przykładu. Miej cierpliwość, będę zupełnie taką, jaką mnie mieć pragniesz. Tylko dziś jeszcze zostaw mi poniekąd moją wolę! Popłakać musi każda panna młoda. Czemu — nie wiem. Opłakujemy może swoje ideały.
— Jakiż to ideał masz na myśli?
— Cóż cię to obchodzić może?
— Radbym jednak wiedzieć. Może klasztor, o którym kiedyś marzyłaś?
— Więc... tak... może klasztor, skoro tak