Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
98
Na pograniczu obcych światów.

ny nadzór nad restauracyą starego domu, ona stanowiła najwyższą instancyę co do sprzętów, które bądź powynosić, bądź częściowo odnowić kazała. Opierała się wszakże stanowczo i z wielką powagą wszelkim projektom zakupu nowych, modnych mebli. Znajdowała tyle argumentów, mówiła z takiem przekonaniem i tak przekonywająco, że prawie zupełnie i we wszystkich wypadkach zwyciężyła.
Czas zbiegał szybko przy podwojonej pracy, i anim się spodział, jak nadeszła pora żniw. W błogosławionej tej dobie wydawał się cały nasz kraj jak gdyby stołem godów słonecznych w Etyopii, zasłanym błogiemi dary czcigodnej Demeter. Bogini schowała już w pochwę złoty miecz, którym o wiośnie głębokie ryła w łonie ziemi bruzdy, aby czarodziejskie, żywot rodzące światło, aż do zimnego przenikło jej serca, — i stała teraz, cudna, złotowłosa, na wierzchole naszych gór, i wodziła połyskliwym sierpem nad świętą swą głową. A bursztynowe pola falowały pod niewidzialnemi stopami powietrznych rumaków, na których nie-