POCHWAŁA PUSZCZY
Puszczo! twojego serca głębia tajemnicza
pełna jest cudów, jako wiersze Mickiewicza...
Kolumnami drzew nieba sięgająca pował,
Puszczo, świątynio, którą sam Bóg wybudował!
Gdyś wiosną rozśpiewana w szaleństwie zieleni
hymnem głosów ptaszęcych, radością strumieni,
od przylaszczek błękitna jak niebo, a złota
od kaczeńców, co leśne porastają błota,
pełna białych pierwiosnków, liljowych sasanek,
zdasz się najczarowniejszą na ziemi z kochanek...
W letnie upały w żarze namiętnym omdlała,
lubieżnie woniejąca, w słońca blaskach cała
skąpana, orgarniętaś jest ciszą tak wielką,
iż zdajesz się spać słodko, luba kusicielko!
Gdy jesień las ustroi w purpurę i złoto,
uroczyska owiane są jakąś tęsknotą...
W babiego lata sieciach pajęczych lśni rosa,
jak łzy srebrzyste, które przelały niebiosa...
Strona:PL Julian Ejsmond - W słońcu.djvu/066
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/84/PL_Julian_Ejsmond_-_W_s%C5%82o%C5%84cu.djvu/page66-1024px-PL_Julian_Ejsmond_-_W_s%C5%82o%C5%84cu.djvu.jpg)