Przejdź do zawartości

Strona:PL Julian Ejsmond - W słońcu.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


VI.

Życie powraca jak wiosna, jak zorze...
Mijały wiosny i mijały wieki...
I znów znalazłem się w odwiecznym borze,
w słonecznym śpiewie kruszwickiej pasieki...

Żywiołem moim było polowanie.
Umiłowałem puszcz dzikie bezmiary.
Szedłem w ostępy ścigać trwożne łanie
i z niedźwiedziami chwytać się za bary.

Raz nad błękitnem Gopłem o wieczorze
pędziłem żubra przez leśne gęstwiny
i zobaczyłem przy kwietnem jeziorze
ciebie, rusałkę zielonej gęstwiny...

„Chodź ze mną — rzekłaś — pod zwierciadłem fali
będziemy żyli miłością i szałem!...“
W podwodnym zamku z pereł i korali
o najcudniejszych łowach zapomniałem...