Przejdź do zawartości

Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  124  —

te, krwawe ciało. Pogłaskali Burka wiernego. Zrozumieli. Zabrali kobietę.
Zbrodnia zbrodnię nietylko rodzi. Zbrodnia zbrodnię światu wydaje. I kto wie, czy nie jest to już owo ziarno sprawiedliwości, które tkwi w samej zbrodni...

VI.

Maciej Kruk, chudy chłop o zaciętej twarzy drapieżnego ptaka, został skazany na śmierć przez powieszenie.
A gdy zawisł na szubienicy, wicher począł dąć jak oszalały.
Smutny wicher, który tylu wisielców na przeklętej desce kołysze, kiedy człowiek zawiśnie na sznurze, zawsze wpada w jakieś dzikie szaleństwo...
Czarna, ciężarna ulewą, niska, wzdęta chmura, gnana wichurą, odzywająca się groźnym dudniącym grzmotem, leciała naprzeciw skazańca. Szum drzew stał się teraz podobny do szumu rozhukanego morza. Uciął krótki, ulewny, skośny deszcz, jak smagające wodne bicze od nieba do ziemi.