Przejdź do zawartości

Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzikiej i groźnej, aż nie stało na ziemi naszej — królów.
Żubry przetrwały...

*

Pamiętał owe lata niezapomniane, gdy, jako małe żubrzątko, rudawe, niezdarne i wełniste, jak niedźwiadek, u boku Matki pędził szczęśliwe życie w uśmiechniętej Puszczy.
Żubrzyca przyzywała go cichem, niespokojnem chrząkaniem, pełnem bezgranicznej miłości, a gdy poczynał ssać, uderzając niezdarnym łebkiem w matczyne wymiona i wymachując ogonkiem, lizała go czule swoim dobrym, ciepłym językiem... I w pieszczocie tego kochającego, nieco chropowatego języka była cała jej miłość i cała tkliwość macierzyńska.
Pamiętał potem dalekie wyprawy w poszukiwaniu soczystych traw, wędrówki po borach i po grądach, gdzie stado, prowadzone przez Matkę-przewodniczkę, nęciły wonne kiście żubrówki, kostrzewy, tomki