Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciła na nie szaleństwo, zapaliła w nich taką wściekłość, taką żądzę mordu, iż jedynie śmierć przeciwnika mogła nasycić ten dziki i drapieżny głód.
Było coś w tym boju z pierwszych dni młodej ziemi, gdy o jej miłość walczyły ze sobą rozpętane żywioły...
Lecz powoli bój jeleni tężał w zmaganie zapamiętałe, nieustępliwe, bez szamotań i uderzeń, bez napaści i uchyleń. Dwa olbrzymie byki wparły się w siebie porożem, aż ziemia stęknęła pod ich ciężarem... I znieruchomiały, związane ze sobą na śmierć, na zatracenie... Cisza stała się zupełna, tak przeraźliwa, że aż dzwoniąca w uszach... Czasem jedynie suchy liść odrywał się od złocistego buka lub czarnego jaworu i spływał z szelestem na śnieg, jak umarły motyl.
Gdy dwaj władcy ostępu bili w siebie oszalałem porożem, że aż leciały skry, gdy szamotali się w dzikim wybuchu zazdrosnej nienawiści, zdawało się, że niemasz ponad to groźniejszego obrazu. A teraz oba byki, bez ruchu stojące, wparte w sie-