Referent w piekle
Że w biurku swem zbyt długo trzymał pod bibułą
urzędowe kawałki, że to życie truło
setkom obywateli, że siedząc w urzędzie
mówił interesantom: „jak się da, to będzie“. —
Szatan zredukowawszy go na tym padole
okólnikiem djabelskim dał mu przydział w smole...
Przybył biedny referent do piekielnej bramy.
Wita licznych kolegów: „No cóż? Jak się mamy?“
Gdzie spojrzy zatrudnionych widzi wszędzie czortów,
co dręczą urzędników przeróżnych resortów.
Powietrze drży od przekleństw, krzyków i anatem...
Zgrzytanie zębów przecież jest też referatem!
Rzekł Lucyper siedzący na tronie ponuro:
„Widzę, że moje piekło zmieniło się w biuro.
Życie staje się tutaj naprawdę nieznośne.
A ten przedziwny język! Te sprawy „odnośne“!
Te urgensy w przedmiocie przedaktu! Ten dziki
język! Te przedłożonej sprawy załączniki!“
Strona:PL Julian Ejsmond - Bajki.djvu/064
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.