Przejdź do zawartości

Strona:PL Julian Ejsmond - Bajki.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tu dodał, potoczywszy wkoło wzrokiem wściekle:
„Nawet ja nie wytrzymam w tak piekielnym piekle.
Podam się do dymisji... Niech moi szatani
rozpoczną likwidację „w przedmiocie“ otchłani...
Niechaj spieniężą smołę i widły sprzedadzą...
Zbyt czarne są dziś typy, by je czernić sadzą,..
Zamiast grzeszników smażyć w siarczanym ukropie
urzędując w mym piekle — marzę o urlopie!“