Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 296 —

się na spotkanie w Milwaukee z tajemniczym X. K. Z. obie te panie opuściły miasto jeszcze tegoż dnia, po otrzymaniu depeszy.
Teraz z kolei rzut kości w 27-m maja wykazanemi punktami dziesięć, posuwał siódmego partnera do trzydziestej szóstej przedziałki, gdzie w grze Hypperbona umieszczony był Stan Illinois. Że jednak równocześnie przysługiwał szczęśliwemu graczowi przywilej podwojenia ilości punktów, przeto korzystając z niego miał się udać wprost do okręgu Kolumbii, czyli do przedziałki czterdziestej szóstej.
— Prawdziwie, ten ma szczęście — powtarzano w całem Chicago — idzie naprzód szybkim krokiem, bez żadnego utrudzenia. Toż to znów spacer tylko, nie podróż.
— I jakże tu z nim porównać tamtych, którzy setki i tysiące mil mają do przebycia!
— Nietylko „człowiekiem z maską“ ale dzieckiem szczęścia nazwaćby go należało! Bo pomyśleć tylko, w kilkanaście godzin przejedzie sobie wygodnie w wagonie kolejowym: Indyanę, Ohio i Wirginię, aby zatrzymać się w samej stolicy Unii, w pięknem Washingtonie.
— Naturalnie, że mógłby być zadowolony, i ja sam stawiłbym na niego bez wahania sumę poważną, tylko gdzież pewność, że on istnieje prawdziwie, że nie jest dziwaczną fantazyą zmarłego oryginała? — zauważył jeden ze wspólników poważnej firmy kolejowej.