Ns skalistem płaskowzgórzu Orgall nie rosły drzewa; gdzieniegdzie tylko znajdowały się krzaki, które wędrowcom nie mogły służyć za schronienie.
Za to odłamy skał wznosiły się na wszystkie strony, jedne tkwiły głęboko w ziemi, drugie leżały tak na powierzchni ziemi, że silniejszy wiatr mógłby je strącić w przepaść.
Jedyną rośliną, która rosła obficie na tym kamienistym gruncie, był pospolity, kolący oset.
Niko i Patak zaczęli się rozglądać, aby wybrać odpowiednie miejsce, gdzieby mogli spędzić noc i osłonić się trochę od zimna, które w nocy bywa dokuczliwe na takich wysokościach.
— Ja sądzę, że nam tu nigdzie dogodnie nie będzie — szepnął doktór Patak.
— Nie masz się jeszcze na co skarżyć — odpowiedział Niko Deck.
— Tak twierdzisz — gniewnie przerwał mu doktór. — Ależ to miejsce bardzo odpowiednie dla dostania kataru, lub reumatyzmu, z którego nie umiałbym się wyleczyć!
Szczere wyznanie nieumiejętności wyrwało się mimowoli z ust doktora, który w tej chwili więcej niż kiedykolwiek żałował swojego wygodnego domku w Werst, pokoju i doskonale posłanego łóżka.
Trzeba było wybrać pomiędzy odłamami skał taki, któryby osłonił ich od wiatru, wiejącego z południowo-zachodniej strony. I tak też uczy-
Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/78
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 76 —