Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 50 —

wiek wiek zmartwychwstaje!... Może to piekarze niebiescy osiedlili się wśród starych ruin?
Mieszkańcy wioski Werst nie lubili tego rodzaju żartów, nikt też nie odpowiedział na nie.
Wreszcie Koltz zapytał:
— A zatem, doktorze, nie przywiązujesz żadnej wagi do tego, co się dzieje w zamku?
— Żadnej, panie Koltz.
— Przecież wiele razy powtarzałeś, że byłbyś gotów udać się tam, jeśliby cię kto do tego zachęcił?
— Ja? powtórzył z niechęcią Patak, jak gdyby nie przypominał sobie tych słów, wyrzeczonych dawniej.
— Jakto? czyż tego nie mówiłeś i nie powtarzałeś wiele razy? nalegał nauczyciel.
— No, nie przeczę, że mówiłem to nie raz... i jeśli idzie o powtórzenie tego...
— Nie, chodzi o wykonanie, rzekł Hermod.
— Prosimy cię o to usilnie, doktorze! dodał wójt Koltz:
— Rozumiecie zapewne, moi przyjaciele... że taka propozycya...
— No, jeśli się pan wahasz! zawołał karczmarz, to nie potrzebujemy cię prosić, dość tylko przypomnieć dane słowo.
— Jakie słowo? podchwycił doktór.
— Twoje własne słowo, doktorze.
— Daj no pokój, Jonaszu, przerwał Koltz. Wiemy wszyscy, że Patak jest człowiekiem, któ-