Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 43 —

Izba ta zajmowała całą szerokość domu; dwa okna wychodziły na taras, a dwa z przeciwnej strony. Jedno z tych okien prawie zupełnie zasłaniały rośliny pnące, które rosły po stronie zewnętrznej domu, tak, że niewiele światła dostawało się przez nie, z drugiego widać było niższą część doliny Wulkan. O kilka stóp poniżej okna płynęły bystre fale strumienia Nyad.
Strumień wypływający z wyniosłości Orgall wił się przez wąwóz i zasilany obficie nawet podczas lata górskimi potokami, z szumem uchodził do łożyska wołoskiej rzeki Syl.
Po prawej stronie domu znajdowało się sześć małych pokoików, które przylegały do wielkiej izby i były przeznaczone dla podróżnych, rzadko się tu trafiających, którzy pragnęli odpocząć nim przejdą granicę. Wiedzieli, że ceny są umiarkowane, gospodarz usłużny i tytoń niezły. Jonasz zajmował ciasną izdebkę na poddaszu, z której okienko w dachu wychodziło na taras.
W tej to karczmie wieczorem dnia dwudziestego dziewiątego maja zebrały się najpoważniejsze osoby z Werst: sędzia Koltz, nauczyciel Hermod, leśniczy Niko Deck i ze dwunastu znaczniejszych mieszkańców wioski; między nimi był także pasterz Frik, który chociaż biedny, cieszył się wielkiem uznaniem. Brakowało tylko doktora Patak, gdyż został wezwany przez jakiegoś dawnego swego pacyenta, który się już wy-