Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 188 —
ROZDZIAŁ XVI.

— Czy naprawa kaplicy już ukończona, Orfaniku?
— Właśnie kończę ją.
— Czy w kazamatach[1] pod wałami wszystko przygotowane?
— Wszystko.
— A wały i kaplica łączą się bezpośrednio z wieżą?
— Tak jest.
— Więc gdy przyrząd wyrzuci prąd, będziemy mieli czas do ucieczki?
— Niezawodnie...
— A sprawdziliście, czy tunel, wychodzący do wąwozu Wulkan, jest niezajęty przez policyę?
— Przejście jest zupełnie swobodne.
Nastała chwila milczenia. Orfanik podjął z ziemi latarnię, której światło rozjaśniało niepewne ciemności kaplicy.
— O! mój stary zamku! — zawołał baron, — drogo ty kosztować będziesz tych, którzy będą usiłowali dostać się do twego wnętrza!

Rudolf de Gortz wymówił te wyrazy tak groźnym tonem, że młody hrabia aż zadrżał przejęty mimowolną trwogą.

  1. Kazamaty, podziemne więzienia. (Przyp. tłóm.)