Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 178 —
ROZDZIAŁ XV.

Franciszek był przerażony nietylko swojem okropnem położeniem, ale jeszcze bardziej tem, że myśli plątały mu się w dziwny chaos. Pomimo największego wysiłku nie mógł się zastanowić, ani rozumować logicznie. Jedynem jasnem wrażeniem było wspomnienie Stilli i jej śpiewu, którego dźwięki ucichły już zupełnie.
Czyżby stał się znowu igraszką złudzenia? Nie, to być nie mogło! Przed chwilą napewno słyszał głos Stilli i jej postać widział na tarasie baszty zamkowej.
Ale razem z tem przekonaniem obudziło się w jego umyśle, że Stilla postradała zmysły, i wtedy zdawało mu się, że ją traci po raz drugi!
— Tak, ona musi być waryatką! — powtarzał sobie z rozpaczą. — Gdyby miała przytomność, poznałaby mnie po głosie i odpowiedziałaby mi choć słówkiem. Nieszczęśliwa!...
Przypuszczenie to mogło być prawdopodobne.
— Gdybym mógł wyrwać ją z tego szkaradnego zamczyska i przywieźć do zamku Krajowa, może otoczona troskliwemi staraniami biedna Stilla odzyskałaby zdrowie, — rozmyślał Franciszek pod wpływem głębokiego wzruszenia.
Wśród takich myśli przeszło mu kilka godzin; chciał zastanowić się chłodno nad swem położeniem, ale nie mógł tego dokazać.