Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 136 —

— Niko podraźnił duchy... Kto wie, czy one nie będą go prześladowały całe życie!
— O, nie lękaj się tego, panno Mirioto, zaradzimy temu jakoś!...
— Więc pan twierdzi, że nie złego nie stanie się Nikowi?
— Ależ nie! Dzięki pomocy policyi za kilka dni każdy będzie mógł zwiedzać wnętrze zamku z takiem bezpieczeństwem, jak drogę w wiosce Werst!
Młody hrabia widział, że nie zdoła zwalczyć wiary w zabobony, która tak głębokie zapuściła korzenie w umysłach tych nieoświeconych ludzi. Nie starał się więc przekonywać Mirioty, o ile jej przekonania są błędne, tylko prosił, aby go zaprowadziła do pokoju leśniczego.
Młoda dziewczyna wskazała mu drogę.
Niko wiedział o przybyciu podróżnych do gospody Jonasza. Gdy Franciszek wszedł do pokoju, leśniczy podniósł się na powitanie. Rodzaj paraliżu, jakiego doznawał w pierwszej chwili, minął już teraz, mógł więc dokładnie odpowiadać na pytania, czynione mu przez hrabiego de Télek.
— Panie Deck, — rzekł Franciszek, uścisnąwszy przyjaźnie rękę leśniczego, — muszę pana najpierw zapytać, czy pan wierzy w obecność złośliwych duchów w starym zamku?
— Muszę w to wierzyć, panie hrabio! — odpowiedział Niko.