Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 135 —

Franciszek de Télek podziękował uprzejmie i zapytał, czy mógłby się widzieć z leśniczym.
— Owszem, panie hrabio! — odpowiedział sędzia. — Niko ma się już lepiej i wkrótce będzie mógł pełnić swoje obowiązki.
W tej chwili weszła do pokoju Miriota i grzecznym ukłonem powitała gościa.
— Wszak Niko-Deck nie był niebezpiecznie chory? — zapytał hrabia.
— Nie, panie hrabio, za co Bogu niech będą dzięki! — odparło dziewczę.
— Czy macie tu dobrego doktora?
— Hm, hm — mruknął sędzia Koltz, dając tym sposobem niezbyt pochlebne świadectwo o zdolnościach Pataka.
— Mamy doktora Pataka, — odezwała się Miriota.
— Czy to ten, który towarzyszył Nikowi w wycieczce do zamczyska?
— Tak, panie hrabio!
— Chciałbym, panno Mirioto, widzieć się z twoim bratem, aby dowiedzieć się o szczegółach tej wyprawy, — rzekł Franciszek.
— Udzieli on ich panu z chęcią, chociaż może być, iż go to trochę zmęczy.
— O! ja nie będę nadużywał jego sił, panno Mirioto, — śmiejąc się odpowiedział hrabia.
— Jestem o to zupełnie spokojna, — rzekła dziewczyna, — trwoży mnie co innego, panie hrabio!
— Cóż takiego?