Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 114 —

Poprosił nawet sędziego i nauczyciela, aby usiedli przy jego stole. Zaproszeni nie mogli odmówić tak grzecznej prośbie i zajęli miejsca natychmiast.
Jonasz podał najlepsze napoje, na jakie się mogła zdobyć jego piwnica. Kilka obecnych temu osób zażądało także wódki, i w umyśle Jonasza zbudziła się nadzieja, że dawna jego klientela powróci do niego.
Zapłaciwszy żądaną kwotę — Franciszek de Télek zapytał — czy opłata znaczne przynosi korzyści.
— Nie takie, jakbyśmy pragnęli, panie hrabio — odpowiedział sędzia Koltz.
— Czy cudzoziemcy rzadko przyjeżdżają do tych stron Siedmiogrodu?
— Bardzo rzadko, chociaż okolica zasługuje na uwagę — odpowiedział Koltz.
— Podzielam to zdanie — rzekł młody hrabia. — To co widziałem wydaje mi się godnem uwagi przedsiębiorców i turystów. Ze szczytu góry Retyezat podziwiałem doliny rzeki Sil, i miasteczka rozrzucone w stronie wschodniej, jak również malowniczy łańcuch gór.
Wszystko to bardzo piękne, panie hrabio — odpowiedział nauczyciel Hermod, ale należało jeszcze wyjść na wierzchołek góry Paring.
— Nie wiem, czy mi wystarczy na to czasu — odpowiedział Franciszek de Télek.