Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znać było ramiona pełne, jakby utoczone; na próżno! bo nigdy nie było im dane dziecięcia tulić, ani męża, a przecie zdały się, jakby urobione z białej i jędrnej tkanki hiacyntów. Na grzebień wetknięty we włosy zarzuciła, wychodząc w pośpiechu, koronkową chustkę, a końce jej związała na węzeł pod brodą tak, iż owal jej twarzy nieśmiało wysuwał się z pod koronek. Wszystkie te drobne szczegóły, razem ze śladami, jakie czas wycisnął, nadawały coś ludzkiego, coś niezmiernie kobiecego, tej twarzy, która, gdyby nie to, wyglądałaby raczej na oblicze Minerwy, niezmącone, poważne, olimpijskie, pogodne i harmonijne, dostrojone do tej piersi krągło wykutej na kształt puklerza wojennego, do tej piersi, w której od lat dwudziestu żarzyło się na dnie jedno jedyne skromne uczucie, pełne nieustającego zachwytu. Patrząc na pierwsze ślady spustoszeń, jakie wiek i cierpienie poczyniły, czuło się, że ta dziewica wspaniała i wstydliwa zarazem, choć zawsze czysta, nie mniej przeto nie była zimną boginią.
Szlachecka młodzież okoliczna, nowymi przejęta obyczajami, cała bez wyjątku zapomniała rycerskiej grzeczności; należnej kobietom i w sposób grubiański wyrażała się o tej „starej pannie, że sypie się już, nie przymierzając, jak zboże na pniu przetrzymane.“ Ale w oczach każdego, kto umiał patrzeć, więcej wart był jeden tej starej panny palec, acz niezdobny obrączką ślubną — niżli najmłodsze dziedziczki w okolicy, calutkie od stóp do głów, razem z ślubnymi swymi stro-