Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wały się z kielichów, ale, opadając, nie straciły woni. I była ciągle tą Kochaną — Amatą ciągle była. Modre oczy tej „córy morskich fal“, znamionujące w niej pochodzenie z krwi odwiecznych „królów morza“ — takie miano dawali kronikarze Normandom, przodkom naszym — te jej oczy modre straciły już owo spojrzenie promienne i przejrzyste, spojrzenie Rusałki, grające błękitem i zielenią, jak morskie głazy lub gwiazdy; niegdyś te oczy zdawały się błękitem swym i zielonością śpiewać pieśń Pogody i Nadziei, o, bo barwy mają swój głos i śpiewają wzrokowi! Ale zato w oczach tych była cała głębia rozranionego uczucia, które duszę Amaty oblekło kirem i na toń jej spojrzenia rzucało cień żałosny. Szary i pomarańczowy kolor, te dwie barwy wieczoru padały w tę głębię i rzucały na nią jakąś przesłonę, podobną do tych mgieł, jakie się kładą na szafirowych jeziorach Szkocyi, tej pierwotnej ojczyzny Amaty. Bodaj-to górom, co szczęścia swego nieświadome, długo wieczorem zachowują na swych wierchach łunę zachodzącego słońca i stoją pieszczotą zórz wieczornych ozłocone... Kobiety mniej są szczęśliwe, one bowiem gasną — od czoła. Przez długie lata dwa odmienne płowe odcienie igrały i mieniły się w splotach jej włosów, w tych splotach, „co miały złotą wagę całego jej magnackiego posagu“, jak dumnie mawiał ojciec Amaty de Spens, jeszcze przed swoją majątkową ruiną. — Z tych dwóch odcieni, teraz odcień bledssy, chłodny i wyblakły brał górę nad tamtym drugim, złocisto pło-