Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „I cóż — cóż dalej“ — spytał Imci Pan de Fierdrap, wyrwawszy się z głębokiej zadumy.
— „Dalej — nic... To wszystko“... — odparł ksiądz, i rozsiadł się w fotelu, który wyciągał do niego ramiona.
— „Nie widziałem już nic i nic nie słyszałem. Przyszedłem tu ogarnięty jakby zgrozą tego dziwnego widziadła. Nie pamiętam, żebym czuł kiedykolwiek coś podobnego, chyba raz, jeszcze w Sorbonie, gdy się założyłem, że pójdę na cmentarz o północy i z najzimniejszą krwią wbiję gwóźdź na grobie jednego z kolegów, którego dzień przedtem pochowano. Wstając z grobu, na którym ukląkłem, żeby lepiej gwóźdź wetknąć, czułem, że coś mnie ciągnie za sutannę“...
— „Jezu!“ — krzyknęły obie Touffedelys tym samym dźwiękiem głosu i wzdrygnęły się pod tem samym bliżniaczem wrażeniem.
— „Ty sam ją sobie przygwoździłeś“ — rzekł baron de Frierdrap. — „Znam tę historyę! Jeśli twój upiór dzisiejszy był podobny do tamtego“...
— „Mój Fierdrap, miarę w żartach przekraczasz!“ — powiedział majestatycznie kanonik tonem, niedopuszczającym dalszych przycinków.
— „A, skoro rzecz bierzesz z tej strony, mój księże, to gotówem znowu być poważnym, jak ten kot, co pije ocet... i to ocet, którego ty nalałeś!.. Ależ rozważmy, starajmy się ujrzeć wszystko we właściwem świetle, choć latarka twoja zgasła.... Po co Des Touches przyjeżdżałby do