Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wykopawszy łódkę, zaniósł ją sam na wodę co nie wymagało żadnego wysiłku. Łódeczka ta była istnem piórkiem. Skoczył na owo piórko, które lekko tańczyć z nim zaczęło po falach. Niedawno temu na nowo stał się Osą, teraz miał się niebawem stać dawnym Błędnym Ognikiem!
Utkwiwszy wiosło w ziemi, przytrzymał u brzegu łódkę, która się rzucała po falach, niby koń zrywający się do biegu.
— „Żegnaj mi Waszmość Panna, i ty Mości Juście Le Breton!“ — rzekł do nas stojąc na przodzie łodzi i skinieniem ręki nas pozdrowił. — „Kiedyż się zobaczymy? Chłopi już są zmęczeni walką, — wojna nie tęgo idzie. Kto wie, czy tam już nie mówią o zawarciu pokoju?... Koniecznieby trzeba, żeby który z Królewiczów przybył tu i wojnę podniecił na nowo.... ale z nich żaden nie przybędzie!“ — dodał z pogardliwym uśmiechem, który mnie aż zabolał. Taki uśmiech nieraz ja widywałam na ustach u najwierniejszych nawet sług Domu Królewskiego — (tu z wyrzutem spojrzała na brata). — Wiem, że do tego nie przyjdzie“ — mówił dalej — „bym którego z nich przewoził do Francyi na tej łódce, na której przyjechał był ze mną Imci Pan Jakub, Jeśli się ta wojna skończy, cóż się wtedy z nami stanie? przynajmniej ze mną? bom ja przecie do niczego, krom wojny, nie zdatny. Pójdę w świat i zginę gdzie w walce, i na tem wybrzeżu nie będą już ludzie mówili o Des Touches’u“!