Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z całą ścisłością Kawaler Des Touches. Uszliśmy już sporo ścieżką, wiodącą na dół. Idąc obok Justa Le Bretona, odwróciłem się wstecz i ostatnie spojrzenie rzuciłem na odludny pagórek... Słońce czerwieniło się jak gdyby zawstydzone, że musi zniżać się ku ziemi, i krwawem spojrzeniem obrzucało młyn ów krwawy... Wiatr dął od morza, od tego morza, na które puścić się miał wkrótce Des Touches. Z powiewem wiatru śmigi obracały się szybciej, a z niemi kołował ciągle jeszcze trup w zapadającym zwolna mroku.
Nagle zdało mi się, że z kończystego dachu wznoszą się niewielkie słupki dymu. Rozpowiedziałam to w naszych szeregach.
— „Ogień tylko sam oczyszcza!“ — rzekł Des Touches.“
I powiedział nam, że to on we wnętrzu wiatraka ogień podłożył. A jako nie opuszczała go ani na chwilę natura partyzancka, przeto dodał wnet wesołym żołnierskim tonem:
— „Ubędzie trochę mąki na obiad dla Patryotów!“
Ogień tlił się przez ten czas, gdyśmy odchodzili. Z kłębów dymu, które buchały ponad wzgórzem i zasłoniły je sobą, strzelił nagle płomień.
— „Świece zapala się za dusze zmarłych!“ — rzekł Des Touches. — „To moja świeca za duszę Jmci Pana Jakuba. Chciałbym światło jej widzieć zdaleka jeszcze dziś w nocy — poprzez mgły kanału La Manche.“