Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Głos ten świadczył najwymowniej, jak dalece sumienność swą posuwała we wszystkiem, co robiła, a zarazem jak bojaźliwej była natury. Czy kropla jaka ściekła, czy nie ściekła, kobiecina zawodziła w kółko tym tonem żałosnym jednostajne swoje: Baczność, bo woda! Z obawy, żeby nas nie spostrzegła, przystanęliśmy rzędem pod ścianą... Lecz nazbyt była zajęta, by cobądż widzieć i dalej sączyła ową niteczkę, jakby z wiecznie płynącej krynicy i bez końca powtarzała swoje: Baczność, bo woda!
— „W moich stronach“ — szepnął La Bochonnière — „o młynach wodnych mówią:

Choć wody niewiele,
Młynek i tak miele.

Ale do biesa! takiego młynka jeszczem w życiu mojem nie widział“.
— „Wzdrygnęłaby się trochę babina, gdyby jej miskę w ręku strzaskać kulką“ — odezwał się Cantilly, wyśmienity strzelec, który potrafił, rzuciwszy w górę parę rękawiczek, przestrzelić je obie, nim spadły.
Rozśmialiliśmy się i ruszyli dalej i wnet już nam w głowie nie była starowinka, bo na skręcie ulicy ujrzeliśmy prosto nosa gilotynę. Wysoka, groźna wznosiła się ponad nami, na swą ofiarę czekając. Rzekłbyś, zaczajona śmierć w zasadzce... Było to miejsce tracenia. Do gmachu więziennego już niedaleko stamtąd. Jak ludzie