Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na miejscu tracenia. Zmuszało nas to do działania z błyskawiczną szybkością. Przekonaliśmy się, że liczyć możemy jedynie na energię, która działać powinna wprost i doraźnie. Nie było czasu na podchodzenie do celu boczną drogą, należało uderzyć wręcz, z tą szybkością, z jaką pada ostrze miecza walące na odlew.
— „Niema co przebierać w sposobach“ — rzekł nam Imci Pan Jakub, a myśmy wszyscy byli jego zdania. — „Dziś w nocy, kiedy miasto będzie się do snu zabierało, musimy wszyscy na raz wpaść do więzienia i porwać, albo siłą odbić Des Touches’a. Będziemy mieli twardy orzech do zgryzienia, Mości Panowie! Gmach więzienny otaczają trzy wielkie wspołśrodkowe dziedzińce. W pierwszym z nich, zewnętrznym, stoi na straży placówka; jeden jej wystrzał starczy, byśmy na karku mieli całą kordegardę z pobliskiej ulicy. Dawszy do nas ognia przywabią na nas hukiem strzałów całą miejską załogę. Jeśli w dodatku mieszczanie wdadzą się w sprawę, to będą na nas mogli rzucać z okien kamieniami, lub czembądź, co się im nawinie pod rękę, a także przez uchylone bramy domów strzelać do nas będą na zakrętach ulic, a my tam nawet nie będziemy wiedzieli, gdzie się obrócić.“
— „Do kata!“ — krzyknął Desfontaines, to bowiem było jego ulubione zaklęcie. — „Cóż to za plan działania!“ — i w jego także oczach Vinel-Aunis był doskonałością, starał się go więc naśladować: był jego księżycem. — „Koledzy, tań-