Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sama w tej walce nie była, jednak uśmiechnęła się mile do dawnego ułana, chcąc mu podziękować za pochlebny sąd; zaczem dalej rzecz prowadziła:
— „Przedarli się na ulice, i tu kilka kulek świsnęło im nad uszyma. Ale księżyc nie wszedł jeszcze, a choćby i był wszedł, to i tak dymy pożaru gęste i rude rozścielały się nad miastem ciemną oponą i nie byłyby przepuściły miesięcznego światła. Ciemno było w tych ulicach wąskich, nie było jeszcze bowiem latarni, jak dzisiaj. Dochodziło ich nie z rzadka bzykanie kulek, obijających się o zręby fasad, ale się też i na tem skończyło. Mogli więc, nie wszczynając nowej bitwy, minąć przedmieścia i zgromadzić się, stosownie do poprzedniej umowy, pod nawpół zburzonym lukiem starego mostu, z którego nic więcej nad ów jeden łuk nie pozostało. Zwał on się Księżym Mostem, może z przyczyny czarniawej barwy kamienia. Pod tym opustoszałym łukiem sączyła się cienka, nakształt nitki, rzeczułka o brzegach głęboko podebranych. Tam przeliczyli swe siły. A że nie wiedziali zgoła, co się dzieje z Des Touchem, i że im wielce na sercu ciężyła nieobecność dwóch towarzyszów, którzy się do apelu nie stawili — przeto postanowili do Avranches powrócić — i powrócili. Pod łukiem Księżego Mostu poniechali skrwawionych opończy, bo tem byliby się jawnie zdradzili. Poszli — rzekłbyś, robotnicy z przedmieścia spieszą co tchu do ognia, nie narzuciwszy na się