Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

potem sklecił sobie był na poczekaniu kordegardę z desek, przypierającą do więzienia, lecz dzięki jarmarkowi, musiał kordegardę ową przenieść na drugi koniec placu. W temże miejscu bowiem bywała zawsze osobna targowica na konie, które ustawiano rzędem wzdłuż muru więzienia, na całej przestrzeni i przywiązywano do żelaznych kółek, wprawionych silnie pomiędzy więzienne głazy. Zrazu Niebiescy — jak Waszmość Pan łatwo się domyślisz — krzywili na to nosem, kiedy im przyszło kordegardę przenieść na inne miejsce. Dręczyła ich bowiem ciągle jedna tylko myśl, by Des Touches nie umknął.
Ale spokojni Normandowie — którzy przy każdej innej okoliczności nie stawiliby oporu, byle uniknąć wymysłów i kłopotów — nie dadzą się ugłaskać i nie pożałują trudów, kiedy w grę wchodzi najmniejszy nawet zysk. Wtedy zmieniają się oni natychmiast w swarliwych szczekaczy i w dokuczliwych prawowników, którzy znają tylko zasadę: Drzej łyko!
Stajnia pod gołem niebem przynosiła zysk miastu, a co więcej przemawiał za nią nie sam dochód, lecz i dawny zwyczaj. Zysk i zwyczaj, te dwa słowa, toć to cała Normandya! Niebiescy wiedzieli, że w razie czego, byliby stroną słabszą, więc wynieśli się z pod więziennego muru. Waszmość pojmujesz, Panie de Fierdrap, iż dwunastu naszych handlarzy zboża miało chyba dość czasu do obejrzenia onego więzienia. Jako prawdziwi wojacy, opatrzyli oni sobie gmach i targowicę, na