Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

silne stronnictwo aby przeciwstawić się prawowitemu następcy. Stary radża Tulla umarł późno w noc i — wedle słów Dżaffira — jeszcze przed wschodem słońca rozpoczęła się bójka na podwórcu dalama władcy. Była to przedwstępna walka, po której nastąpiła wojna domowa poparta przez obce intrygi; wojna prowadzona i wśród dżungli, i na rzece, a polegająca na obleganiu ostrokołów i na leśnych zasadzkach. W tej walce obie strony — jak twierdził Dżaffir — wykazały wielką odwagę, a jedna z nich — nieugięte poświęcenie dla sprawy, którą od początku można było uważać za przegraną. Przed upływem miesiąca Hassim był zbiegiem, choć stał wciąż jeszcze na czele zbrojnego oddziału. Nie porzucał jednak walki, mając niejasne przeczucie, że przyjazd Lingarda kartę odwróci.
— Żyjemy już od tygodni dzikim ryżem; walczyliśmy całemi dniami, nie mając w brzuchach nic prócz wody — przemawiał Dżaffir tonem prawdziwego zjadacza ognia.
I opowiadał dalej jak Hassim, party nieustannie ku morzu wraz z niewielkim oddziałem swych stronników, bronił się już od wielu dni, zamknięty w ostrokole nad wodą.
— Ale co noc znikało po kilku ludzi — zwierzał się Dżaffir. — Byli znużeni i głodni, i uciekali aby się najeść u swych nieprzyjaciół. Jest nas teraz już tylko dziesięciu — dziesięciu mężczyzn i jedna kobieta o sercu męża, którzy już dzisiaj umieramy z głodu — a jutro zginiemy prędką śmiercią. Widzieliśmy twój okręt w oddali przez cały dzień; ale przybyłeś za późno. Więc radża, lękając się podejścia i bojąc się, aby coś złego nie spotkało ciebie — jego przyjaciela — dał mi ten pierścień, a ja popełzłem na brzuchu przez piasek,