Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wierzyć! Ale Francuz miał tylko kilka starych muszkietów; te szelmy wykręcały się pięknemi słówkami — aż wreszcie pewnego dnia rano załoga łodzi ze statku Francuza znalazła dziewczynę martwą na wybrzeżu. To pokrzyżowało nam plany. Dla niej wszystkie zmartwienia były już skończone, a żaden rozsądny człowiek nie będzie się bił za nieżywą kobietę. Ja tam nigdy nie byłem mściwy i — Bogiem a prawdą — przecież nie mnie rzuciła ten kwiat. Ale Francuza złamało to zupełnie. Zaczął się gryźć, nie robił żadnych interesów, i wkrótce potem odpłynął. Pamiętam, że z tej wycieczki miałem ładny kawał grosza.
Zdawało się że z temi słowami wyczerpały się wspomnienia Lingarda o owej wyprawie. Shaw stłumił ziewnięcie.
— Kobiety bywają przyczyną wielu kłopotów — rzekł beznamiętnie. — Przypominam sobie, że na Morayshire mieliśmy pasażera — starego pana — który opowiedział nam raz historję o starożytnych Grekach, co walczyli dziesięć lat o jakąś kobietę. Porwali ją Turcy czy też coś w tym rodzaju. W każdym razie walczyli w Turcji, w co mi łatwo uwierzyć. Ci Grecy i Turcy to ciągle się bili. Mój ojciec był pierwszym oficerem na trzypokładowcu w bitwie pod Navarino — wtedy właśnie gdyśmy szli na pomoc tym Grekom. Ale tamta historja o kobietę zdarzyła się długo przedtem.
— Naturalnie — mruknął Lingard, przechylając się przez balustradę i śledząc przelotne błyski, które migały głęboko w wodzie wzdłuż dna statku.
— Tak. Świat się zmienił. W tamtych dawnych czasach ludzie byli jeszcze nieoświeceni. Mój dziadek był kaznodzieją, i choć ojciec służył w marynarce wojennej, nie trzymam za wojną. Bić się to grzech; tak