Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 02.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzekł — póki nasz lud jest w niebezpieczeństwie. — Później dodał żartobliwie, że ona jest najmężniejsza ze wszystkich. — Gdybyście oboje z Dainem Warisem przeprowadzili to, coście chcieli, ani jeden z tych biedaków nie żyłby już dzisiaj.
„ — Czy oni są bardzo źli? — zapytała, opierając się o jego krzesło.
„ — Ludzie czasem źle postępują, choć nie są wiele gorsi od innych — rzekł po chwili wahania.
„Tamb’ Itam szedł za swym panem aż do przystani u fortu. Noc była jasna lecz bezksiężycowa i środek rzeki zalegały ciemności, lecz woda u obu brzegów odbijała blask licznych ognisk, „jakby w noc Ramadanu“, wyraził się Tamb’ Itam. Łodzie wojenne sunęły cicho mrocznym szlakiem, lub leżały na kotwicy wśród głośnego plusku. Tej nocy Tamb’ Itam miał dużo do roboty, wiosłując lub chodząc za swym panem tam i z powrotem po ulicy wśród palących się ognisk, a także i dalej na skraju miasta, gdzie niewielkie oddziały stały w polu na warcie. Tuan Jim wydawał rozkazy, które wykonywano natychmiast. Naostatku udali się do ostrokołu radży, obsadzonego tej nocy przez ludzi Jima. Stary radża uciekł wczesnym rankiem, z większą częścią swych kobiet, do małego domku niedaleko wsi, położonej wśród dżungli nad jednym z dopływów rzeki. Kassim, który został w Patusanie, był obecny na obradach i z miną pełną gorliwości wyjaśniał swe zabiegi dyplomatyczne z dnia poprzedniego. Traktowano go bardzo ozięble, ale to go nie pozbawiło uśmiechniętego, spokojnego ożywienia; oświadczył że jest zachwycony, gdy Jim powiedział mu ostro, iż zamierza tej nocy obsadzić ostrokół radży własnymi ludźmi. Po zakończeniu obrad widziano