W sześć miesięcy później dostałem list od mego przyjaciela (był to kawaler w więcej niż średnim wieku, cynik o reputacji dziwaka, i posiadał łuszczarnię ryżu); poleciłem mu Jima bardzo gorąco, więc też chciał mi zrobić przyjemność i rozwodził się szeroko o jego doskonałościach. Należały widocznie do gatunku cichych lecz niezawodnych. Przyjaciel mój pisał: „Nie mogąc dotychczas znaleźć w swem sercu nic ponad zrezygnowaną pobłażliwość dla istot mego rodzaju, mieszkałem samotnie w domu, który nawet w tym parnym klimacie można uważać za zbyt obszerny dla jednego człowieka. Już od jakiegoś czasu prosiłem Jima, aby ze mną zamieszkał. Zdaje mi się że to nie jest błąd z mojej strony“. Czytając ten list, odniosłem wrażenie iż mój przyjaciel znalazł w swem sercu więcej niż wyrozumiałość dla Jima — że to był początek istotnego przywiązania. Oczywiście wyjaśniał mi w charakterystyczny dla siebie sposób przyczyny tego uczucia. Po pierwsze, Jim w tamtym klimacie nie tracił wcale na świeżości. „Gdyby był młodą panną“, pisał mój przyjaciel, „możnaby powiedzieć że kwitnie — kwitnie skromnie jak fjołek, nie zaś jak niektóre z tych jaskrawych kwiatów podzwrotnikowych. Jest już u mnie w domu od sześciu tygodni, a dotychczas ani razu nie usiłował poklepać mnie po plecach, albo powiedzieć do mnie „mój stary“, albo dać mi odczuć że
Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/222
Wygląd