Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi się że przeżył to jeszcze raz właśnie wówczas, gdy opowiadał mi rzeczy, których nie mógł opowiedzieć w sądzie.
— „Widziałem — tak jak pana teraz widzę — że nic absolutnie zrobić nie mogę. Zdawało mi się że to poczucie odejmuje mi władzę w członkach. Pomyślałem że wyjdzie na jedno, jeśli będę stał na miejscu i czekał. Sądziłem iż niewiele sekund mi pozostało...“ — Nagle para przestała uchodzić. Jim zauważył, że choć hałas przyprawiał go o szaleństwo, cisza stała się odrazu ciążącą nie do zniesienia.
— „Zdawało mi się że się uduszę, nim woda mnie zaleje“ — rzekł.
— Zapewnił mię iż nie chciał się ratować. Jedna tylko wyraźna myśl to mu przychodziła do głowy, to znikała: ośmiuset ludzi i siedem łodzi; ośmiuset ludzi i siedem łodzi.
— „Ktoś mówił głośno w mojej głowie — rzekł trochę nieprzytomnie. — Ośmiuset ludzi i siedem łodzi — i ani chwili czasu! Niech pan się tylko zastanowi. — Pochylił się ku mnie nad małym stolikiem, a ja usiłowałem uniknąć jego wzroku. — Czy pan myśli że bałem się śmierci? — zapytał bardzo cicho i zapalczywie. Opuścił na stolik otwartą dłoń z taką siłą, że filiżanki od kawy podskoczyły. — Przysięgam że nie — że nie... Nie, na Boga!“ — Wyprostował się i skrzyżował ramiona; głowa mu opadła na piersi.
— Cichy brzęk zastawy dosięgnął nas słabo przez wysokie okna. Rozległ się gwar głosów i kilku ludzi w świetnych humorach wyszło na werandę. Zamieniali żartobliwe uwagi, wspominając osły w Kairze. Kroczący z pyszną miną obieżyświat o czerwonej twarzy żartował z wybladłego, niespokojnego młodziana, stą-